Musical Monsters
No i oto mamy płytę, której zawartość to młyn na wodę tych wszystkich, którzy lubią przy każdej nadarzającej się okazji powtarzać: wszystko już było, kiedyś już ktoś to wymyślił, dawniej to dopiero było granie, nie to co teraz. Dzisiaj wszyscy kopiują muzykę sprzed lat. Oryginalność umarła.
Tak muzyka, jaką słyszymy na płycie to przykład grania na wspaniałym poziomie z jednej strony z drugiej dźwiękowe ucieleśnienie niepokornego ducha, jaki płonął w głowach muzyków. I rzecz nie tyle w jakimś szczególnym nowatorstwie muzyki tej muzyki, ale sposobie do podejścia do niej. Grajmy tak jakby wszystko w czasie grania mogło nam się przydarzyć, jakby żadna wolta nie była zbyt ostra, żaden zwrot akcji nie był zanadto przesadzony. Idźmy za naszą wyobraźnią, nie ważne czy prowadzi nas do mocnych fraz free jazzowych czy podpowiada celebrowanie brzmienia, pochylanie się nad detalem czy każe szybować na skrzydłach ekstazy.
To zawsze było w grze zarówno Irene Schweitzer, Leona Francioliego i Pierre’a Faure – artystów, którzy zagrali ze sobą nieskończenie wiele dźwięków. Było to również znakiem rozpoznawczym muzycznej myśli i Johna Tchicai’a, i Dona Cherry’ego, który w ogóle sprawiał wrażenie, jakby podziałów na muzyczne style estetyki nigdy nie było.
Zastanawia tylko fakt, jak to się stało, że nikt do teraz nie wpadł na pomysł wydania tego koncertu na płycie. Przypuszczać więc można, że szuflada szefa festiwalu w Taktlos może takich znakomitych nagrań kryć sporo więcej.
1. Musical Monsters 1; 2. Musical Monsters 2; 3. Musical Monsters 3; 4. Musical Monsters 4
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.