Vespers
Listopad, sobota, szósta rano. Na pustej ulicy tylko dziesięcioletni chłopiec wyprowadza na spacer psa. Dochodzę do przystanku tramwajowego. Po drugiej stronie torów znajoma twarz – pani z piekarni. Właśnie przyjechała dostawa pieczywa. Właśnie nadszedł czas na płytę Vespers.
Choć miałem tę płytę już od jakiegoś czasu, po pierwszym przesłuchaniu pomyślałem, że oto wyrosłem właśnie z muzyki ECM'u, z „norweskiego”, „skandynawskiego” jazzu. Płyta Iro Haarli „Vespers” jest chyba najbardziej wyrazistym przykładem tego brzmienia, jakie ukazało się w tym roku. Nie ma się co dziwić – wystarczy spojrzeć na skład: przedstawiciele średniego pokolenia norweskiej sceny jazzowej, przyjaciele: Mathias Eick – trąbka (Jaga Jazzist, a także leader własnych ECMowych projektów, m.in. świetnego „The Door”) i Trygve Seim - saksofon (do znużenia nazywany nowym Garbarkiem, udzielający się w ogormnej ilości formacji, pod własnym nazwiskiem wydał ostatnio świetny duet z Andreasem Utnemem na fortepianie, pt. „Purcor”); Jon Christensen – uczciwie patrząc synonim europejskiego jazzu, podobnie jak Manfred Eicher – jeśli Eric Harland gra teraz w każdym składzie w USA (Eric Harland plays drums on the Bible) Jon Christensen dokonał, i wciąż dokonuje tego samego w Europie; na kontrabasie Ulf Krokfors, towarzyszący m.in. Edvadowi Vesali, mężowi Haarli, w zespole Sound&Fury; i wreszcie ona – leaderka, choć na płycie słychać jej chyba najmniej – Iro Haarla – kompozytorka, aranżerka a także pianistka i harfistka. Skandynawski, fińsko-norweski, ECM'owy dream team!
Warto jednak pamiętać, że ten projekt, i poprzedzający go skład jeszcze z Edwardem Vesalą był dla obecnych tu, młodych muzyków kuźnią, laboratorium ich talentu. Zarówno Seim jak i Eick podkreślali wielokrotnie jak wiele o muzyce, wzajemnym słuchaniu, improwizacji, kompozycji nauczyli się od duetu Haarsla – Vesala. Na Vespers spotykają się już dojrzalsi, doświadczeni w bojach artyści.
„Vespers” to nieszpory, wieczorne nabożeństwo, podczas którego śpiewa się psalmy. Tutaj rolę chóru pełni sekcja dęta – Eick i Seim. Malują oni mgliste ballady, wietrzne, oniryczne pejzaże. W swoim stylu, dyskretnie, delikatnie, choć znacząco zaznacza swoją obecność, a tak naprawdę buduje pierwszą, muzyczną warstwę tego układu Jon Christensen. W duecie często współbrzmią harfa Haarli i kontrabas Krokforsa – chyba jedne z najcieńszych i najgrubszych strun w orkiestrze.
Nie zmienia się w tej muzyce zbyt wiele. Świat w niej przedstawiony jest dość jasno określony, choć utkanych z cienkich, delikatnych nici – linii poszczególnych instrumentów. Nie ma tu żadnego groove'u, beatu ani nawet spektakularnej solówki. Jest za to malowanie obrazów. Porównania z impresjonizmem wydają się z jednej strony wydumane, z drugiej jednak bardzo na miejscu, bo czym jak nie takimi kropkami, różnokolorowymi plamkami dźwięków grają Christensen, Haarla czy Krokfors?
Ale zaraz? Co ja robiłem w sobotę o szóstej rano na przystanku tramwajowym? Jechałem na dworzec, a z dworca do Bielska Białej, na koncert kwintetu Iro Haarli. Jak muzyka ta zabrzmi na żywo? W dodatku w sąsiedztwie setu amerykańskiego tria Craiga Taborna – teoretycznie muzyka również związanego z ECM, ale zdawać by się mogło twórcy z drugiego końca jazzowego świata? Na Bielskiej Jesieni dziś dzień z muzyką na której wyrosłem i tą, w którą wrastam. Co wydarzy się na scenie? Zobaczę gdy wysiądę, z pociągu. Do tego czasu doskonałym towarzyszem podróży będzie Vespers.
1. A Port On A Distant Shore; 2. Vesper (Dedicated to my father); 3. A Window Facing South; 4. The Warm Currents Of The Sea; 5. Doxa; 6. Satoyama; 7. The Shimmer Of Falling Stars; 8. Returning Home; 9. Adieux
- Aby wysyłać odpowiedzi, należy się zalogować.