Robiło się już późno gdy Lee Morgan wchodził na scenę nowojorskiego klubu Slugs, żeby wykończyć wieczór. To miał być już ostatni set wieczoru. Im później się robiło tym wszystko stawało się coraz bardziej nieformalne. Lee musiał się przedzierać przez zaczepiających go fanów. Był miłym człowiekiem i nie odmawiał rozmowy, więc wejście na scenę zajęło mu tym razem znacznie więcej czasu niż zwykle. Gdy wreszcie się udało i znalazł się na scenie, usłyszał znajomy kobiecy głos wołający go po imieniu - „Lee!” Odwrócił się ale nie wiadomo nawet czy zdążył zobaczyć tę kobietę.