Miles Davis

Cassandra Wilson - księżycowa córka na srebrnym kucyku

Jest piękna, zmysłowa i chimeryczna. Jest również jedną z najbardziej fascynujących wokalistek trzech ostatnich dekad. Zalicza się ją do kategorii twórców jazzowych, pomimo że nagrała praktycznie jedną ewidentnie jazzową, mainstreamową płytę i to spory kawałek czasu temu. W wypowiedziach unika kategorycznych zaszufladkowań, jednak zdobi okładki wielu magazynów jazzowych, a jej muzyka jest postrzegana z perspektywy jazzu.

Muzyka jak świat. Dziś 88 urodziny Dona Cherry'ego!

Minęło wiele lat od debiutów Ornette’a Colemana i Dona Cherry’ego i dziś można ze zdumieniem zastanawiać się nad szokiem, jaki wywołali ci dwaj muzycy w środowisku jazzowym. Zabawne i niezrozumiałe wydaje się często wzburzenie, jakim reagowano na ich występy. O co właściwie chodziło publiczności nowojorskiego klubu Five Spot gdy czuła się niemal urażona propozycją kwartetu dowodzonego przez Colemana. Co tak nimi wstrząsnęło? Ostatecznie, brzmienie zarówno saksofonisty, jak i trębacza wyrastało wprost z „mainstreamowego” jazzu.

Quincy Jones odszedł.

„Byliśmy najlepszym zespołem na świecie a dosłownie głodowaliśmy. Wtedy zrozumiałem, że jest 'muzyka' i jest 'przemysł muzyczny'. Wiedziałem, że jeśli mam przetrwać, muszę nauczyć się rozpoznawać różnicę między nimi”. Zmarł Quincy Jones.

Wynton Marsalis - najsłynniejszy strażnik płomienia

W swojej najsłynniejszej książce, „Kryzys muzeów” francuski eseista, historyk sztuki i wieloletni dyrektor Musee Picasso w Paryżu, Jean Clair uznał, że sztuki jest zbyt wiele. Trzeba ograniczyć jej gwałtowny przyrost, grozi on bowiem rozrzedzeniem pojęcia 'piękna', które przecież powinno być używane wyłącznie w odniesieniu do 'prawdziwej' sztuki. W obronie prawdziwego piękna przed zastępem ignorantów i filistrów, Clair zaproponował przeprowadzanie testów kompetencyjnych dla każdego, kto pragnie przekroczyć bramę Luwru. Dla pewności.

Całe życie poświęciłem na zgłębianie tego, czym jest prawdziwa improwizacja - Lee Konitz

Podobno Charlie Ventura bił głową w ścianę, gdy słuchał gry Lee Konitza. Słuchał swojego zastępcy w big-bandzie Teddy’ego Powella. Moim zdaniem z rozpaczy, tej samej, która kazała pianistom wychodzić z pokoju, w którym grał Bud Powell. Trochę rozpacz, trochę urażona duma, trochę nagłe uświadomienie sobie swoich własnych braków. Lee Konitz miał wówczas 18 lat.

Zagraj to jeszcze raz, Peter

Kilka lat temu, po koncercie w Pardon, To Tu z kwintetem a przed koncertami The Blue Shroud Band Barry'ego Guya na Krakowskiej Jesieni Jazzowej, amerykański trębacz Peter Evans opowiadał nam o graniu Milesa Davisa jeden do jednego, fascynacji Alice Coltrane i improwizacji, która wymaga zaufania. Teraz przypominamy ten wywiad z okazji koncertu Evansa na festiwalu Jazz Jantar 2018.

Dave Holland @78

W 1968 r. w londyńskim Ronnie Scott’s Jazz Club Miles Davis i Philly Joe Jones usłyszeli 20-letniego kontrabasistę Dave’a Hollanda, członka zespołu, otwierającego przed wydarzeniem wieczoru – koncertem tria Billa Evansa. Davis tak zachwycił się grą Hollanda, że od razu zaoferował mu miejsce w swoim zespole – nie we własnej osobie, wiadomość przekazał Jones; młody Anglik miał zastąpić Rona Cartera, cieszącego się zasłużoną opinią jednego z najwybitniejszych kontrabasistów jazzowych.

Święty Coltrane!!!

W pięćdziesiątym siódmym roku John Coltrane wspinał się na najwyższy szczyt świata.  I był coraz bliżej celu – bycia najlepszym saksofonistą na świecie w najlepszym zespole na świecie. Ostatnie lata należały do tych udanych. Ciężką, niemal morderczą pracą wdrapał się na samą górę, do zespołu Milesa Davisa, co było obietnicą wielkiej kariery i sukcesu. Wszystko rozwijało się harmonijnie. Wydawać by się mogło, że saksofonista wzorem legendarnego bluesmana z Delty Roberta Johnsona sprzedał duszę diabłu w zamian za dwadzieścia lat niczym nie zakłóconej wszechwładzy.

Moppa Elliott - To nie jest interpretacja

Wystarczyło kilka godzin, by nagrać najsłynniejszy album w historii muzyki jazzowej. Jeden z najsłynniejszych albumów w historii albumów, niezależnie od gatunku. W ciągu dwóch dni, dwóch sesji nagraniowych kwintet Milesa Davisa zarejestrował „Kind of Blue”, album, który szybko przestał być tylko pracą pewnego trębacza, zamieniając się w obiekt kultu, pomnik, idola.

Dave Liebman - saksofonista wszechczasów!

Nie sposób nadążyć nad projektami w które angażuje się Dave Liebman. Grał w zespołach największych jazzowych wyjadaczy takich jak John Coltrane, Elvin Jones, czy nawet sam Miles Davis. Zawładnął amerykańską sceną, koncertował na całym świeie. Obecnie prowadzi własne zespoły, nagrywa solo, w akustycznym duecie. Zaangażował się też w muzykę big bandową. Pomimo jazzowej emerytury nadal nie tylko koncertuje, ale przede wszystkim tworzy i eksploatuje. Obrazą byłoby więc nazwać go czołowym saksofonistą XX wieku. Dave Liebman to czołowy saksofonista wszechczasów!

Strony